Chyba nigdy w życiu nie byłam jeszcze tak zmęczona i przerażona. Odkąd strzygi razem z Kate zabrały mnie do jakiegoś samochodu, nie mogłam zasnąć, w sumie to oni nie dawali mi zasnąć. Podobno Kate zdradziła im, że porozumiewam się jakimś magicznym sposobem z Adrianem. Co w sumie było prawdą.
Najpierw schwytali mnie w ich tajnej kryjówce. Gdy zeszłam po schodach okazało się, że była ich tam tylko trójka. Razem z Kate. Niestety padłam na ziemie i prawie natychmiast napadli na mnie i zabrali mi mój sztylet. Nienawidziłam się wtedy za to, że jakimś cudem za nimi poszłam, że nie poszłam albo nie zawołałam Dymitra. Myślałam, że poradzę sobie sama... No cóż, okazało się, że jednak sobie nie poradziłam i zawiodłam siebie, Dymitra i pewnie masę innych ludzi.
Najgorsze było to, że nie wiedziałam gdzie jestem. Co prawda oczu mi nie związali, ale jechałam w samochodzie, który nie dość, że miał przyciemniane szyby to jeszcze strzygi jeździły tylko nocą. Nie widziałam niczego. Ponieważ była to ciężarówka nie widziałam też kto prowadzi.
Nie miałam żadnych szans na ratunek. Nikt nie wiedział gdzie jestem, jak i gdzie zniknęłam. Jedyną nadzieją na to, że ktoś mógłby mnie uratować był Adrian lub Lissa. Oni jedyni mogli odwiedzać mnie we śnie, co niestety nie było teraz możliwe bo nie spałam.
A spać nie mogłam, ponieważ okazało się, że strzygi załatwiły sobie własnego moroja, który władał duchem. Nie wiem jakim cudem go znaleźli, biorąc pod uwagę to jak bardzo razem z Lissą męczyłyśmy się nad odnalezieniem takich osób. Strzygi zażyczyły sobie aby moroj wpłynął na mnie i zakazał mi spać. I tak też zrobił.
***
- Ma w ogóle nie spać? - zapytał moroj
Usłyszałam jak ktoś do mnie podchodzi. Miałam związane oczy i nikogo nie widziałam. Siedziałam na krześle i starałam się jakoś uwolnić moje ręce, które też były związane.
- Tak, nie możemy pozwolić sobie na żaden błąd. - opowiedziała mu strzyga
- Ale ona może umrzeć. Będzie wyczerpana! - zaprotestował
Uśmiechnęłam się gorzko. Chciało mi się śmiać. Ten moroj pracuje dla strzyg! I nagle zaczyna przejmować się moim zdrowiem?
Poczułam mocne uderzenie w twarz a po chwili palące miejsce na policzku. Ktoś chwycił mnie za włosy. Próbowałam się wyrwać, niestety nie mogłam. Szarpanie się nie pomagało, a wręcz wzmagało ból.
- Na twoim miejscu nie byłoby mi do śmiechu Hathaway. - syknęła mi do ucha ta sama strzyga, z którą biłam się na schodach.
- Zostaw ją. - tym razem odezwał się kolejny głos, którego jeszcze nie znałam chociaż byłam pewna, że to ta trzecia strzyga.
Chwile później ktoś zdjął mi opaskę. Niewiele zdążyłam zauważyć, ponieważ od razu moroj chwycił moją twarz i kazał mi spojrzeć mu w oczy. Naprawdę starałam się temu sprzeciwić ale niestety nie miałam szans.
- Pod żadnym pozorem nie wolno ci zasnąć. Za wszelką cenę nie zasypiaj. Nie zasypiaj. - powtarzał
***
Nie spałam od dwóch dni i było to coś strasznego. Czułam, że mój organizm powoli zaczyna się poddawać. Chciałam spać, chciałam mdleć i nie mogłam. Jakby mój mózg nie akceptował tego, że jestem zmęczona. Gdy myślałam, że już zasypiam nagle moje ciało natychmiast reagowało i uniemożliwiało mi sen.
Czułam miarowe kołysanie samochodu i dźwięk silnika. Po raz kolejny chciałam sprawdzić co u Adriana. Gdy próbowałam ostatnim razem okazało się, że pan Iwaszkow zasnął.
Próbowałam się skupić, co było strasznie trudne biorąc pod uwagę to, że jedyne o czym myślałam to moje zmęczenie. Próbowałam jeszcze kilka razy odblokować naszą więź ale nie udało mi się to.
Poczułam, że kołysanie ustało. Po chwili ktoś otworzył drzwi od ciężarówki. Oślepiło mnie światło, które wdarło się do środka. Był dzień.
- Wychodź. - powiedział kobiecy głos
Gdy tylko przyzwyczaiłam się do światła zauważyłam, że kobietą była Kate. Od razu miałam ochotę ją uderzyć. Za to, że tak nas zdradziła.
- Och, nie patrz tak na mnie. Nie miałam innego wyboru. - oznajmiła
Spojrzałam na nią zszokowana.
- Wszystko byłoby lepsze niż to! - machnęłam ręką pokazując gdzie się znajdujemy
Prychnęła.
- Nic nie jest lepsze od śmierci. A zwłaszcza bolesnej śmierci. Więc wybacz, że wolałam was do nich zaprowadzić.
Nie odezwałam się. Ja wolałabym zginąć niż skazać kilka osób na śmierć.
- Chodź, im szybciej z nimi porozmawiasz tym lepiej. - Kate podała mi rękę aby było mi łatwiej wyjść z samochodu.
Nie przyjęłam jej , ale gdy wychodziłam z samochodu nogi się pode mną ugięły. Już zapomniałam, że byłam tak wykończona.
- Masz, wypij to. Poczujesz się trochę lepiej. - podała mi do ręki puszkę. Jakiś energetyk
Nie chętnie to przyjęłam, ale musiałam mieć trochę sił w razie gdyby doszło do walki. Wypiłam cały napój i ruszyłam powoli do małej chatki znajdującej się na końcu dróżki. Miałyśmy do niej jakieś 400 metrów. Tak właściwie mogłabym teraz zrobić krzywdę Kate i uciec ale nadal byłam na to za słaba
- Tak właściwie to dlaczego jest przywieźli mnie tu w dzień? - zapytałam
Kate nie odzywała się przez chwilę.
- Krążyłam po okolicy dopóki nie zrobiło się jasno. Na wypadek gdyby udało ci się uciec. - spojrzała na mnie - A oni nie wiedzą, że jest dzień, więc będzie ci łatwiej.
Zatkało mnie.
- A kluczyki są w samochodzie.- dodała
- Skoro chcesz mi pomóc dlaczego nie puścisz mnie teraz? - zapytałam z nadzieją
Kate westchnęła.
- Moim zadaniem było dowiezienie cię prosto do Jonathana.
Czyli, że na niej też użyto wpływu.
Doszłyśmy do chatki i na szczęście czułam się odrobinę lepiej.
- Idziesz sama. - oznajmiła mi Kate i otworzyła mi drzwi.- Nie martw się oni nic ci nie zrobią. Tylko lepiej uważaj na Julie. - doradziła i oddaliła się od domu ale cały czas miała mnie na oku
Wiedziałam, że i tak będę musiała tam wejść dobrowolnie albo po prostu mnie do tego zmuszą.
Weszłam do domu i od razu udałam się do salonu. W każdym razie wydawało mi się, że był to salon, ponieważ był całkiem przytulny miał kominek, ściany koloru brudnej zieleni . Na środku pokoju stał wielki stół. Podobny do tego, przy którym odbywały się zebrana Rady Strażników. A przy stole kilka krzeseł na, których siedziały trzy strzygi. Dwóch mężczyzn i kobieta, która ostatnio mnie uderzyła.
- Witamy Rosemarie. Proszę usiądź. - powiedział mężczyzna
Chcąc nie chcąc usiadłam jak najdalej od nich, tak aby być bliżej wyjścia. Starałam się wyglądać na bardzo osłabioną aby byli mniej czujni. Bo przecież co może im zrobić taka słabą osoba jak ja?
- Cieszę się, że Kate dobrze wykonała swoje zadanie. - odezwał się kolejny mężczyzna - Wiedziałem, że da rade.
- Ależ oczywiście Mark.
- Wracając Rosemarie. Jestem Jonathan, to jest Mark. A Julię chyba już poznałaś - uśmiechnął się jakby opowiedział jakiś śmieszny kawał - Wiedz, że nie zamierzamy cię skrzywdzić... przynajmniej na razie,
- To co chcecie? - powiedziałam twardo patrząc mu w czerwone oczy
- Chcemy abyś przyprowadziła nam Królową Wasylise Dragomir.- oznajmił
- Nie przyprowadzę wam jej. - zaprzeczyłam
Zaśmiali się.
- Oczywiście, że ją przyprowadzisz. - powiedział Mark - Marcus! - zawołał
Zza drzwi wyszedł ten sam moroj, który rzucił na mnie wpłynął.
- Zrób co mówiłem. - powiedział do niego Jonathan
Moroj pochylił się, po czym spojrzał na mnie.
- Podejdź do mnie. - rozkazał
Wiedziałam, że muszę działać szybko. Moroj stał blisko wyjścia, więc jak się pośpieszę to zdążę uciec. Niestety pozostał problem tego, że nie mogłam spać. Skrzywiłam się w myślach patrząc na Marcusa, a na ten problem było tylko jedno rozwiązanie. Trzeba go zabić.
Podeszłam wolno do moroja, udając kogoś na granicy omdlenia i stanęłam przed nim. Odetchnęłam. Teraz albo nigdy.
Zanim zdążył zareagować, chwyciłam błyskawicznie głowę Marcusa po czym szybko i mocno przekręciłam mu ją, słysząc trzask karku. Osunął się na ziemię a ja rzuciłam się do drzwi. Strzygi ruszyły za mną ale na szczęście byłam szybsza.
Otworzyłam drzwi a do środka wpadło światło. Moi przeciwnicy natychmiast z sykiem uciekli do cienia. A ja pobiegłam szybko do ciężarówki. Tak jak Kate mówiła kluczyki były już w aucie. Niestety nigdzie nie widziałam Kate. Odpaliłam więc samochód i prowadząc starałam się nie zasnąć.
Dzisiejszy rozdział jest trochę dłuższy i myślę , że ciekawszy niż poprzednie, więc mam nadzieję, że się Wam spodoba :) Dziękuję za wszystkie komentarze :) One strasznie mnie motywują do dalszego pisania.
Super rozdział :) Nie mogłam się doczekać . Wielki plus dla Ciebie za dłuugi rozdział :) Pisz jak najszybciej .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam W.
PS: Życzę weny
Super !!! Rose wreszcie wróci :) hihi
OdpowiedzUsuńPisz ...:) Jak najdłuższe rozdziały .
Życzę weny
Pozdrawiam
Długo! I systematycznie! Moroj wśród strzyg- liczę, że do tego wrócisz z ciekawym wyjaśnieniem- to mnie mocno zaskoczyło. Mam nadzieję, że wena dopisuje- dzięki, że piszesz, bo kolosalnie mi poprawiasz humor we wtorki :) L.
OdpowiedzUsuńZapomniałam spytać... Czytałaś "Kroniki krwi"? Pozdrawiam L.
OdpowiedzUsuńTak szczerze mówiąc, nie jestem wielką fanką Kronik Krwi, ale mam całą serie w swojej biblioteczce, przeczytałam już dawno 3 części a Serce w Płomieniach męcze już ponad rok :) Staram się do tego przekonać ale historia Adriana i Sydney mnie nie powala...
UsuńPozdrawiam
Super rozdział. Naprawdę spory :) Bardzo ciekawy. Cały tydzień na niego czekałam ;). Pozdrawiam i czekam na next :*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Całe szczęście Rosę dała radę uciec. Pozdrawiam, życzę dużo weny i czekam na next! ;)
OdpowiedzUsuńsuper rozdział jestem taka szczęśliwa , że rose wkońcu im uciekła
OdpowiedzUsuńżycze weny i czekam na kolejny rozdział , julietta :)
Super! Mam teraz nadzieje że Rose wróci bezpiecznie do domu ale jak się założę to będzie miała jakieś niespodzianki... ;D -Jula^^
OdpowiedzUsuńKiedy next?
OdpowiedzUsuńW sobotę lub później.
UsuńBoziu...Rose. Na szczęście
OdpowiedzUsuń