wtorek, 15 lipca 2014

Rozdział 18 (I)

Zawachałam się .
- Tak po prostu mi je dajesz ? Bez żadnych pytań ? - zapytałam Abe'a
- Rose , ufam ci i wierzę , że masz ważny powód aby prosić o te wszystkie rzeczy .- spojrzał na mnie z rozbawieniem w oczach - A poza tym pewnie i tak sam się wszystkiego dowiem - wzruszył ramionami .
- Nie licz na to staruszku . I lepiej nie wysyłaj za mną żadnych agentów ,żeby mnie śledzili , bo nie wiem czy wiesz ale umiem pobić . - spojrzałam na niego dobitnie - I to nawet bardzo .
Zaśmiał się
- Wierz mi , gdybyś nie była moją córką to już dawno leżałabyś na ziemi nieprzytomna za grożenie mi .
- Tak jasne , a teraz daj mi te pieniądze - wyrwałam koperte z jego rąk - A teraz do widzenia .
Zaczęłam iść w stronę drzwi ale zatrzymali mnie ludzie Abe'a i nie mogłam przejść dalej .
- Nie zapomniałaś o czymś ? - zapytał mnie Żmij .
Zmrużyłam oczy .
- Nie ! - warknęłam
Podszedł do mnie i położył mi ręke na ramieniu , którą i tak szybko strząsnęłam .
- Po pierwsze : Weź ze sobą Jake'a i Amande , po drugie : Nie masz samochodu , a wątpie że będzie chciało ci się iść z 30 kilometrów do najbliższego miasteczka .
Spojrzałam na Jake'a i Amande i gestem pokazałam , że mają stanąć obok mnie .
- To w takim razie daj mi samochód - zwróciłam się do Abe'a
Przyglądał mi się przez chwilę .

- Oktawiuszu zabierz Rose do aut .A wy ..- pokazał palcem Jake'a i Amande - .. zostańcie . Muszę z wami porozmawiać .
   Tak jak nakazał mój staruszek , zaprowadzono mnie do garażu .Było to dość duże pomieszczenie pomalowane na biało . Wszystko było tu czyste i lśniące . Czułam się jak w jakimś chorym psychiatryku .
- Panienko Rose , może sobie pani wybrać jeden samochód - powiedział Oktawiusz i zaczął odkrywać samochody , które były przykryte płachtami ( oczywiście białymi )
   Moim oczom ukazało się pięć pięknych i o dziwo czarnych samochodów . Szczerze mówiąc nigdy nie znałam się za bardzo na samochodach , więc wybrałam samochód , który wydawał się być najbardziej praktycznym . Był to duży jeep ( chyba ) z czterema kółkami i wszystkimi rzeczami , które powinien mieć samochód więc nie trzeba go za bardzo opisywać . Zaczęłam pakować do niego swoje rzeczy i kazałam Oktawiuszowi iść po mojego detektywa i informatyka .
   Swoją drogą ciekawe co takiego Abe im powiedział . Pewnie to , że mają mnie pilnować . Zresztą sama ich o to później zapytam . Spojrzałam na telefon . Była już prawie 21 , co znaczy , że za chwilę zacznął się telefony do mnie o to gdzie jestem .
- Rose ? Już jesteśmy . - powiedział do mnie niepewnie Jake .
Spojrzałam na niego ostro .
- Nie przypominam sobie , żebyśmy byli na "ty" - zauważyłam
- No nie .. ale Amanda i ja jesteśmy od ciebie starsi wiec pomyślałem ...
- Słuchaj Jake . - powiedziałam wymawiając jego imię z pogardą - Ponieważ oboje jesteście mi potrzebni udam , że nie było tej rozmowy . Więc od dzisiaj razem z nią - wskazłam palcem na Amande , która póki co trochę kuliła się słysząc mój ton - nie odzywacie się nie pytani , chyba , że naszemu życiu grozi niebezpieczeństwo , jasne ? - powiedziałam ostro . Niech wiedzą z kim mają do czynienia , a ja nie mam zamiaru się z nimi cackać . Od dzisiaj są moimi ludźmi wię mają okazywać mi szacunek .
- Emm.. Rose ? - odezwał się nagle Abe .

piątek, 11 lipca 2014

Rozdział 17 (I)

- Halo ? - odezwał się głos po drugiej stronie słuchawki .
- Cześć staruszku . Stęskniłeś się ?
- Ależ oczywiście , że tak . - powiedział sarkastycznie - Wprost usycham z tęsknoty .
Uśmiechnęłam się .
- To dobrze się składa . Mam nadzieję , że jesteś w domu ?
Chwila ciszy .
- Eee.. A w , którym ?
Przewróciłam oczami .
- W tym w , którym często przebywasz .
- A konkretnie ?
- Tym niedaleko dworu - zaczynał mnie powoli irytować .
- Tak właściwie to będę w nim za jakąś godzinkę . A dlaczego pytasz ?
- Noo.. Powiedzmy , że niedługo cię odwiedze .
Wydobył z siebie jakiś dziwny dzwięk.
- A można wiedzieć dlaczego ?
- Wkrótce ci powiem .
- Ale Rose..

- Do zobaczenia staruszku . - mruknęłam i rozłączyłam się .
   Westchnęłam . Siedziałam właśnie w taksówce , która miała zawieść mnie do posiadłości mojego .. ojca . Wzdrgnęłam się . Chyba nigdy nie przyzwyczaję się do tego słowa . Co raczej mnie nie dziwi , ponieważ przez prawie osiemnaście lat tego słowa nie było po prostu w miom słowniku . W każdym razie miałam zamiar jechać do Żmija . Załatwi mi tego czego potrzebuję . A nie oszukujmy się , na razie najistotniejszą rzeczą są teraz pieniądze , które niestety prawie mi się skończyły . A mówiąc "prawie" mam na myśli to , że ostanie monety jakie mam przy sobie ( czyli w portfelu Lissy ) oddam mojemu taksówkarzowi .
   Poczułam wibracie w mojej kieszeni , a po chwili usłyszałam  denerwujący dzwonek mojego telefonu . Spojrzałam na wyświetlacz i okazało się , że dzwoni nikt inny jak mój ukochany . Nie, czekaj wróć . Nie ukochany , tylko Dymitr , po prostu Dymitr . Tak sobie przynajmniej próbowałam wmówić . Dobra , odebrać czy nie odebrać ...? Nim jednak zdążyłam odpowiedzieć sobie na to jakże istotne pytanie , telefon przestał dzwonić . Odetchnęłam z ulgą , nie musiałam przynajmniej się tym teraz przejmować . Tak swoją drogą .. Ciekawe czy znaleźli już tą kartkę z napisem "Przepraszam " ? Coś mi się wydaję , że mogłam ją zostawić w bardziej widocznym miejscu , a nie rzucając ją byle gdzie na podłogę ... No ale w końcu Dymitr i Lissa są raczej na tyle mądrzy , żeby przeszukać pokój i znaleźć kartkę, jak już w końcu ogarnął , że nie wróce . A znając życie pewnie teraz tylko czekają aż Josh mnie odwiezie z powrotem . A co do Christiana , to on pewnie się potknie i jakimś cudem zauważy tą kartkę więc mogą liczyć na jego pomoc . Pokręciłam głową . O czym ja teraz myślę ...?
   Wyjrzałam przez okno samochodu . Jechaliśmy właśnie lasem , czyli prawdopodobnie zostało mi jescze jakieś 30 min jazdy . Zapatrzyłam się na krajobraz lasu . Bardzo przypominał mi tę noc gdy uciekałam przed Dymitrem-strzygą , który niewątpliwie chciał mi zrobić krzywdę . Nie było to zbyt miłe wspomnienie . I ilekroć sobie o nim myślałam , tym częściej cieszyłam się , że jednak nie udało mi się go zabić . Co nie zmienia faktu , że gdybym to wtedy zrobiła , to na pewno zginęło by mniej ludzi (których niestety zabił  Dymitr) , ale wtedy moje serce pękłoby na tysiąc kawałków . Już sama nie

sobota, 5 lipca 2014

Rozdział 16 (I)

Obudziłam się rano obok mojego ukochanego . Widząc jaki jest spokojny podczas snu , nie chciałam go budzić więc zaczęłam obmyślać swój plan . Nie był on niestety zbytnio rozbudowany i sprytnie przemyślany . Po pierwsze : musiałam stąd odejść . Nie mam pojęcia jak to zrobię , ale prędzej czy później coś wymyślę . W końcu mogło to być jakoś specjalnie trudne . Po drugie ... hmmm... nie mam pomysłów co dalej .
"Dobra , Rose skup się " pomyślałam " Co musisz zrobić , żeby stąd uciec? " Szczerze mówiąc to chyba potrzebuję transportu i chwilowego pozbycia się Lissy , Christiana i Dymitra co chyba nie powinno sprawić mi jakiś specjanych trudności . co do transportu ... Poproszę Josha , żeby mnie zabrał albo pożyczył samochód . Nie miałam pojęcia gdzie dokładnie pojadę , ale na razie liczyło się tylko to aby znaleść się jak najdalej od Dymitra ... Zaraz ... Po co ja chce od niego uciec ? Przecież to takie głupie .
-" Nie to , nie jest głupie .Pamiętaj , że nie chcesz go skrzywdzić "- powiedział jakiś obcy głosik w mojej głowie . Znieruchomiałam . Nie znałam tego głosu . On nie był mój . Przeraziłam się nie na żarty . Co w mojej głowie to "coś" robiło ?
- " Nie to jest teraz ważne głupia . Skup się na swoim planie " - powiedział znowu głos .

Tym razem jagby za skinieniem czarodziejskiej różdżki zapomniałam o tym głosie . W mojej głowie pojawił się obraz cierpiącego Dymitra . Musiałam temu zapobiec . I tylko to się teraz liczyło .
   Poruszyłam się i jak przewidywałam Dymitr od razu się obudził . Widząc , że już nie spałam , uśmiechnął sie .
- Cześć Rose .. jak ci się .. - nie zdążył dokończyć , ponieważ mu przerwałam .
- Idź do Christiana , on cię teraz potrzebuje.
Sporzał na mnie zdziwiony .
-Ale skąd ty to ...
- Nie ważne , ja to po prostu wiem . A teraz idź - powiedziałam z naciskiem , starając się wyglądać na śmiertelnie poważną .
  

środa, 2 lipca 2014

Rozdział 15 (I)

Nastychmiastowo się od niego odunęłam .
-Co ty odwalasz ?! - krzyknęłam .
Josh spojrzał na mnie ze zdziwieniem .
- Myślałem , że tego chcesz ...
-Och ! Naprawde ? Ty jesteś jakiś chory !
- Rose ! O co Ci chodzi ?! - krzyknął i zatrzymał mnie , bo póki co tylko chodziłam zdenerwowana z miejsca na miejsce .- Przecież tylko cię pocałowałem . Jeśli ci się nie podobało to wystarczyło powiedzieć !
Spojrzałam na niego . Nagle zrobiło mi się słabo . Nie miałam już sił , żeby na niego krzyczeć . Usiadłam na ławce niedaleko miejca w , którym staliśmy .
- Dlaczego to zrobiłeś ? - szepnęłam
Josh usiadł koło mnie .
- A jak myślisz ? Dlaczego chłopcy całują dziewczyny ? - zaśmiał się gorzko
Było to oczywiście pytanie retoryczne ale i tak chciałam na nie odpowiedzieć .
- Ponieważ się im podobają .
-Właśnie . -  spojrzał na mnie z bólem w oczach - Tylko nadal nie rozumiem co takiego zrobiłem źle .
Gdy tylko to powiedział , poczułam się jeszcze gorzej . Zraniłam go , a wcale tego nie chciałam . Chyba zareagowałam za gwałtownie . Chwyciłam go za ręke .

- Josh ... Nie zrobiłeś niczego źle . Po prostu ja .. Mam już chłopaka i naprawde nie chcę go zdradzać .
- To dlaczego mi o tym nie powiedziałaś ? Nie sądzisz , że byłoby lepiej gdybyś to zrobiła ? Teraz czuję się jak ostatni idiota , bo zakochałem się w dziewczynie , która ma chłopaka - powiedział smutno i wziął swoją ręke z mojego uścisku .
Spuściłam głowe .
- Przepraszam .
Nie wiedziałam co jeszcze miałam powiedzieć . Josh miał rację , mogłam mu to powiedzieć od razu .
Siedzieliśmy w ciszy .
- Kochasz go ? - spytał mnie
Spojrzałam na niego zaskoczona .